Spotkanie „Rynek po żniwach” z udziałem Zarządu PZPRZ

26 września br. w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi odbyło się spotkanie „Rynek po żniwach” zorganizowane z inicjatywy Izby Zbożowo-Paszowej. Z ramienia Polskiego Związku Producentów Roślin Zbożowych, zbiory 2018 z perspektywy krajowych producentów zbóż i kukurydzy przedstawił dr Tadeusz Solarski, Wiceprezes PZPRZ.

– Polska stepowieje. Woda ucieka nam z pól – mówił  dr Tadeusz Solarski. – W tym roku, moim zdaniem produkcja zbóż była mniejsza nawet o 24%, i widać to po cenach, tj. po tym jak szybko idą w górę. Oferowane 800 zł/t pszenicy w czasie gdy żniwa jeszcze się nie skończyły (jeśli weźmiemy pod uwagę wciąż trwające zbiory kukurydzy) to bardzo dużo. Proponowane 500 zł za tonę mokrej kukurydzy też dobitnie pokazuje, że tej kukurydzy nie będzie tyle, ile zazwyczaj – podkreślił dr Solarski. Oczywiście zbóż nam w kraju wystarczy, najwyżej mniej wyeksportujemy – uspokajał uczestników spotkania ekspert Związku. – A na pewno, w razie ewentualnych lokalnych niedoborów ziarna „pomogą” nam Ukraińcy – dodał z przekąsem dr Solarski.

Coraz większą popularność zyskuje w naszym kraju soja, która w ocenie dr Solarskiego, przebojem zdobywa polskie pola i krajowe mieszalnie pasz, które są bardzo zainteresowane tego typu rodzimą produkcją.

Szacunki co do powierzchni uprawy są różne – bo wielu rolników oszczędzając, ale też ryzykując mniejszym plonem, korzysta z materiału pochodzącego z własnego rozmnożenia. – W ubiegłym roku było to 15 tys. ha pod zasiewami z plonem 2,5 tony z ha – podał ekspert PZPRZ. W tym roku było to już prawdopodobnie około 20 tys. ha, ale są dane, które mówią nawet o 40 tys. ha. Plon był jednak niższy, podobnie jak w przypadku uprawy innych gatunków, głównie ze względu na suszę – średnio jedynie 1,5-1,7 t/ha. Zdaniem ekspertów, są już jednak tacy rolnicy w naszym kraju, którzy potrafią uzyskać nawet 3-3,5 t/ha. Ocenia się, że rekompensatę kosztów i zysk (nie licząc dopłat) przynosi plon powyżej 2 t/ha.

– Jeśli miałbym podsumować, to u mnie w gospodarstwie, a gospodaruję na Lubelszczyźnie, na pierwszym miejscu jeśli chodzi o opłacalność produkcji jest kukurydza, na drugim właśnie soja, na trzecim pszenica a na czwartym rzepak – stwierdził dr Solarski. Jak podał, soja sprzedawana bezpośrednio po tegorocznych zbiorach kosztowała 1450 zł/t. Koszt uprawy soi to – według dr Solarskiego – koszt jednej tony tego surowca.

Soja to doskonałe wzbogacenie płodozmianu w Polsce. Nie możemy stawiać wyłącznie na rzepak, bo to się potem źle kończy. Z moich doświadczeń wynika, że uprawa pszenicy po uprawie soi to tona pszenicy do przodu, a więc to też ma dodatkowy, cenny ekonomicznie wymiar – podkreślił ekspert PZPRZ.